Gdzie mieszka prezydent. Prezydent podjął decyzję o przeprowadzce do Belwederu. Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia przeniesie się do Oświadczenie majątkowe Hanny Zdanowskiej za rok 2011. Oszczędności: 238 tys. zł. Nieruchomości: 1. działka budowlana 0,1741 ha (150 tys. zł), 2. działka budowlana 744 mkw. (650 tys. zł) Zarobki: 149 tys. 470 zł 52 gr (UMŁ), 3,6 tys. zł wyrównania uposażenia poselskiego. Samochód: volvo C-30 (2008) Prezydent Wrocławia – organ wykonawczy Miasta Wrocławia . Przed II wojną światową nie było urzędu prezydenta miasta, istniał natomiast urząd nadburmistrza . Bezpośrednio po II wojnie światowej, aż do reformy organów władzy w Polsce w 1950, na urząd ten wyznaczały swoich przedstawicieli bezpośrednio władze centralne. Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski spotkał się z radnymi. Przypomnijmy, na grudniowej sesji Rada Miejska odrzuciła projekt budżetu na rok 2018. Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski zaprosił na spotkanie radnych obecnej kadencji. Jeżeli radni nie uchwalą budżetu do końca stycznia to prowizorium budżetowe ustali Regionalna Izba Nazajutrz rano wstajemy z kurami i idziemy piechotą do Białego Domu gdzie mieszka prezydent. Le lendemain de bon matin on est allés à la Maison-Blanche où c’est que le Président il . habite . Lech Wałęsa mieszka w willi w gdańskiej dzielnicy Oliwa. Samochodem spod jego domu można w 15 minut dojechać nad morze. W domu znajduje się piękny ogród oraz dwie kondygnacje z piwnicą. Zobaczcie jak mieszka Lech Wałęsa!WIĘCEJ NA KOLEJNYCH STRONACH>>> Fot. Facebook/Lech Wałęsa pmbVt. Pożegnanie z Afryką ...na krótką chwilę. Siostra Monika Nowicka po 2 latach pobytu na misjach, przyjechała na urlop do rodzinnego Mirska. W Tanzanii, a dokładnie w Maganzo, nieopodal Jeziora Wiktoria, siostry Elżbietanki prowadzą szpital, przedszkole, a od niedawna także dom dziecka. W maju zmarła Mama Sara, Muzułmanka, która od 40 lat, opiekowała się porzuconymi i osieroconymi dziećmi, nie otrzymując żadnych państwowych dotacji. Teraz opiekę nad sierotami, a jest ich obecnie 26., przejęły siostry Elżbietanki. Mówi siostra Monika – misjonarka z Tanzanii. Jednak, by móc zapewnić dzieciom środki do życia, siostry Elżbietanki zorganizowały zbiórkę pieniędzy. Ofiary można wpłacać za pomocą platformy lub bezpośrednio na konto 5912 40 1994 1111 0010 4104 3227 NAZWA BANKU: Bank Pekao ODDZIAŁ WE WROCŁAWIU Dopisek: Dzieci Mamy Sary Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety Ul. JÓZEFA 1/3 50-329 WROCŁAW Reklama Reklama - Przy znajdującym się koło Legnicy skrzyżowaniu autostrady A4 z drogą ekspresową S3 powstanie nowe centrum gospodarcze – mówi Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy. - Przy znajdującym się koło Legnicy skrzyżowaniu autostrady A4 z drogą ekspresową S3 powstanie nowe centrum gospodarcze – mówi Tadeusz Krzakowski, prezydent wywiadzie dla PAP opowiada też o konkurowaniu Polski zachodniej z niemieckimi i czeskimi regionami po drugiej stronie granicy, o polityce mieszkaniowej Legnicy, jej gospodarce odpadami i tworzonym przez to miasto klastrze z Tadeuszem Krzakowskim, prezydentem LegnicyPAP: - Panie Prezydencie, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podjęła niedawno decyzję o budowie ostatniego brakującego fragmentu obwodnicy południowo-wschodniej Legnicy w ciągu drogi krajowej nr 94. Zabiegał Pan o tę inwestycję od ponad 10 lat. Dlaczego GDDKiA wcześniej jej nie realizowała?Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy: - Zacznę od tego, że ten ostatni fragment obwodnicy leży w zdecydowanej większości poza granicami naszego miasta i dlatego my sami nie możemy go wybudować. Cała obwodnica będzie liczyć 15 km, a brakuje tylko odcinka o długości 3,6 km. Pozostałą jej część, w obrębie miasta, wybudowaliśmy wcześniej sami, wykorzystując do tego środki własne, jak i zewnętrzne. Ta inwestycja wraz z obwodnicą zachodnią kosztowała 120 mln zł, przy 50-procentowym udziale środków zewnętrznych. Nie czekaliśmy z założonymi rękami, aż ktoś za nas to zrobi. By jednak obwodnica spełniała swoje zadanie, musi być się cieszę i bardzo jestem wdzięczny władzom Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że w tych ostatnich dwóch latach, podkreślam, ostatnich dwóch latach, rzeczywiście zainteresowały się tym problemem. Osobiste zaangażowanie dyrektora wrocławskiego oddziału GDKKiA, pani Markowskiej i jej współpraca z nami w tym zakresie przyniosły oczekiwany efekt: jest decyzja o realizacji tej inwestycji i zapewnienie jej finansowania. To pani dyrektor Markowska, mocno angażując się w to przedsięwzięcie, doprowadziła do jego akceptacji na szczeblu centralnym i poprzednich latach nie było żadnych merytorycznych przesłanek, które by kwestionowały potrzebę realizacji tego odcinka południowo-wschodniej obwodnicy Legnicy. Były jedynie przesłanki natury politycznej, podejmowano działania, żeby tej inwestycji nie zrealizować. Informowałem o tym parlamentarzystów, którzy reprezentowali też ówczesne władze krajowe. Przedstawiałem im zasadność budowy, apelowałem o jej poparcie w imię interesu miasta i jest kuriozalne, że ktoś przez tyle lat świadomie, a może i z premedytacją, szukał pretekstu, żeby jej nie budować, np. wymyślając inny przebieg tej drogi. Tylko po to, żeby prezydent nie miał sukcesu i nie licząc się w ogóle z potrzebami mieszkańców. To jest takie zaściankowe myślenie. To jest partyjniactwo, z którym my samorządowcy w wielu sprawach walczymy. Na szczeblu samorządowym nie możemy pozwolić sobie na partyjniactwo i musimy je odrzucać. Jesteśmy znani z imienia i nazwiska, rozliczani codziennie przez mieszkańców. Chcemy rozwiązywać ich problemy. Tam więc, gdzie jest interes miasta, mieszkańców, nie ma dla mnie znaczenia barwa polityczna partnera, z którym będę współpracował. Dlatego nie jest dla mnie ważne, kto miał tę drogę budować, czy PO czy PiS. Ważne, żeby ona powstała. Ważny jest interes miasta i państwa. I tak powinni politycy działać. Nie wolno zawłaszczać państwa, dawać pieniądze tylko tam, gdzie rządzi ta sama partia, „gdzie są moi kolesie”. Ale tam, gdzie są potrzeby i problemy społeczne do W jaki sposób miasto skorzysta na budowie tego brakującego fragmentu obwodnicy?- To jest lepsze skomunikowanie różnych części miasta, ich lepsza dostępność, poprawa bezpieczeństwa, stanu środowiska, odciążenie Legnicy od ruchu tranzytowego, uatrakcyjnienie nowych terenów inwestycyjnych, np. w Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, poprawa dojazdu do autostrady A4 i trasy ekspresowej S3. Ta droga będzie służyła przede wszystkim mieszkańcom dużego osiedla Piekary, na którym mieszka 30 tys. ludzi. Będą oni mieli łatwiejszy dojazd do pracy, do centrum miasta, do centrów handlowych, do autostrady. Będzie też łatwiej poruszać się służbom ratowniczym. Dziś, gdy dojdzie np. do wypadku na pobliskiej autostradzie A4, to kierowcy objeżdżają ją drogami przez nasze miasto. Mamy wtedy w mieście komunikacyjny armagedon. Obwodnica usunie te problemy, bo ten ruch będzie kierował się na Legnica będzie już wkrótce jednym z najlepiej skomunikowanych miast w Polsce. Tuż obok niej powstało już skrzyżowanie autostrady A4 i drogi ekspresowej S3, która w tym roku będzie wybudowana już niemal w całości – od Szczecina po Legnicę. Trwa budowa kolejnych jej odcinków: od Legnicy do granicy z Czechami i na północ od Szczecina. Co to Państwa miastu da?- Stajemy się punktem strategicznym dla komunikacji europejskiej, znajdując się na skrzyżowaniu ważnych międzynarodowych szlaków drogowych. Na to trzeba patrzeć też z punktu widzenia naszego sąsiedztwa. Jesteśmy usytuowani na ścianie zachodniej i konkurujemy z regionami czeskimi oraz niemieckimi landami, przyległymi do granicy z Polską. Budowa S3 stawia nas w bardzo dobrej pozycji konkurencyjnej w zestawieniu z nimi. To dla nas znakomita baza do rozwoju. I jednocześnie dobrze pozycjonuje port szczeciński i gazoport w Świnoujściu, który staje się oknem Polski na świat. To też jest bardzo ważne, bo nasz kraj staje się konkurencyjny, jeśli chodzi o układ komunikacyjny, w stosunku do wschodniej części Niemiec. Autostrady wzdłuż wschodniej granicy Niemiec i ich brak po polskiej stronie powodowały, że transport szedł do portów niemieckich, a omijał porty w Szczecinie i Świnoujściu. Bo nie było z nich dobrej drogi na południe budowie S3 poprawi się nasza dostępność do innych rynków. Na jej skrzyżowaniu z A4 powstanie nowe centrum gospodarcze, nowe zagłębie gospodarcze, nie tylko oparte na miedzi, która kiedyś się wyczerpie, ale na czymś, co stanowi konkurencję dla rynków zachodnich. Wprawdzie to skrzyżowanie jest poza granicami naszego miasta, ale skorzysta na tym cały nasz subregion. My musimy budować mocny region, który będzie mógł konkurować z landami po stronie niemieckiej i regionami po stronie czeskiej. Dlatego dziś jest potrzebny naszemu krajowi nie tylko program Polska Wschodnia, ale i Polska Zachodnia, która wprawdzie jest dobrze rozwinięta i nie musi niczego nadrabiać, gonić reszty kraju, ale musi nadążać za rozwojem sąsiadującej z nami zagranicy. Jeśli my nie będziemy mieć w tym wsparcia, to zaczniemy z nimi przegrywać. Ludzie będą tam uciekać do pracy, bo dziś wartością już nie jest sama praca, ale płaca. Jeśli po tamtej stronie granicy mieszkańcy naszego regionu zarobią kilkakrotnie więcej, to będą szukać pracy tam, a nie u nas. Musimy więc dbać o własny rynek pracy, dbać o pracowników, a może to się stać, jeśli będziemy mieć u nas konkurencyjne firmy oparte na nowoczesnych technologiach i produktach. Bo tylko one zapewnią konkurencyjne płace. Mamy w Polsce wysoką kulturę pracy, wysoką kulturę zarządzania, mądrych ludzi, mądre społeczeństwo. Polacy, którzy, mieszkają na Zachodzie, chcą wrócić do Polski. Tylko trzeba im dać szansę, stworzyć do tego warunki. To jest olbrzymi kapitał, o który musimy zawalczyć. - Miasto Legnica chce przystąpić do programu Mieszkanie Plus, budując w jego ramach aż 650 mieszkań. Dlaczego Państwo zdecydowali się na przystąpienie tego programu? - My od dłuższego czasu realizujemy program gospodarki mieszkaniowej, która służy zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych legniczan. Jednak te potrzeby są tak duże, że ciągle nie możemy za nimi nadążyć. Mimo to, mamy w naszym mieście dobrze rozwinięty rynek mieszkaniowy. Z jednej strony opiera się on na budownictwie komunalnym, czyli ZGM-owskim. Nasz Zarząd Gospodarki Mieszkaniowej dysponuje ponad 5 tys. mieszkań, co stanowi duże zaplecze. Prowadzimy proces prywatyzacji zasobów mieszkaniowych, sprzedając je za 3-5 proc. wartości mieszkań, które przechodzą w ten sposób na prywatną własność. Jest u nas duży rynek wynajmu mieszkań. Są też deweloperzy, którzy w zeszłym roku oddali do użytku w Legnicy około tysiąca mieszkań. Realizujemy budownictwo socjalne. Jesteśmy też największym udziałowcem Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Kamiennej Górze, które wybudowało dotąd pół tysiąca mieszkań w Legnicy, a kolejne kilkadziesiąt buduje. Przygotowujemy kolejne działki pod budownictwo TBS-owskie. Robimy więc bardzo wiele, jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe, ale to ciągle jest za mało. Chcemy stwarzać warunki do rozwoju miasta, dla młodych ludzi, stwarzać im perspektywę osiedlania się w Legnicy, warunki do zakładania rodzin. Za tym więc idą także inwestycje w infrastrukturę społeczną, jak przedszkola czy żłobki. Dzięki temu nie brakuje u nas miejsc w przedszkolach i żłobkach. Na całym Dolnym Śląsku tylko we Wrocławiu jest więcej żłobków niż w Legnicy. Wspieramy także finansowo żłobki i przedszkola niepubliczne, klubiki dziecięce. Po to także, żeby tworzyć kolejne miejsca pracy, aktywizować ludzi, rozwijać w mieście przedsiębiorczość. Do programu Mieszkanie Plus postanowiliśmy przystąpić dlatego, że daje on szansę na budowę kolejnych mieszkań w Legnicy, na jeszcze większy rozwój budownictwa mieszkaniowego. Mamy doskonale położone i uzbrojone tereny na ten cel. Zgłosiliśmy ofertę gruntową – to są zarówno grunty miejskie, jak i Skarbu Państwa, na których można wybudować kilkaset mieszkań. Podpisaliśmy list intencyjny w tej sprawie i teraz czekamy na kolejne kroki. - Formuła programu Mieszkanie Plus niedawno się zmieniła. Pierwotnie miała ona zawierać niskie, regulowane przez państwo czynsze, a teraz czynsze mają być wyższe, realne (pokrywające koszty utrzymania i remontów nieruchomości), ale z dopłatami do nich dla najmniej zarabiających. - Stawki czynszu, które mają być w realizowanych już budynkach z Mieszkania Plus, są wyższe niż w naszym TBS i zdecydowanie wyższe niż w naszych mieszkaniach komunalnych. Ale z dalszymi decyzjami poczekamy do czasu, gdy będzie już wiadomo, na jakich warunkach mógłby być realizowany program Mieszkanie Plus w naszym mieście. Przyjmiemy każdą formę realizacji, która nie będzie stanowiła obciążenia budżetu miasta i zaoferuje korzystne warunki najmu dla mieszkańców. Dla mnie zastanawiającą kwestią jest to, dlaczego nie rozwija się budownictwo spółdzielcze. Spółdzielnie mają grunty uzbrojone, na których mogłyby budować budynki mieszkalne i realizować ten cel społeczny. Są przykłady spółdzielni, które budują, ale wiele mówi, że nie może tego robić. - Spółdzielnie nie musiałyby budować dla zysku, mają własne grunty, więc budowałyby dużo taniej niż Dlatego chętnie widziałbym tanie budownictwo spółdzielcze w naszym Miasto Legnica chce współtworzyć legnicki klaster energetyczny. Dlaczego? Jak będzie działał ten klaster, z czego będzie się składał? Na jakim etapie jest jego tworzenie?- Jesteśmy miastem nowoczesnym i staramy się ciągle je unowocześniać, ale w taki sposób, by korzystali na tym mieszkańcy. Klaster energetyczny też temu ma służyć: budowaniu nowoczesnego miasta o zdywersyfikowanych źródłach zasilania energią, ograniczaniu niskiej emisji, wzrostowi udziału własnych, odnawialnych źródeł energii w zaopatrywaniu miasta w prąd i ciepło. Do tego chcemy zachęcić naszych partnerów gospodarczych, ale i naukowych, uczelnie z Legnicy, spółki komunalne. Będziemy wprowadzać te rozwiązania, które są możliwe na terenie naszego miasta. Bo nie postawimy w nim przecież wiatraków. Ale to może być np. fotowoltaika czy pompy ciepła. Chcemy, żeby Legnica była w jak największym stopniu samowystarczalna że i w komunikacji miejskiej wejdziemy w nowe rozwiązania transportowe, oparte na czystym zasilaniu, a nie na spalaniu tradycyjnych paliw. Program ograniczenia niskiej emisji już prowadzimy, podłączamy budynki do sieci ciepłowniczej, ale bierzemy pod uwagę też inne służące poprawie stanu powietrza rozwiązania w infrastrukturze miejskiej. - Kiedy klaster się zawiąże i ruszy?- Mam nadzieję, że nastąpi to w ciągu najbliższych kilku-kilkunastu tygodni. Zawsze najdłużej trwa okres przygotowawczy, wszyscy muszą się poznać, trzeba przeprowadzić analizy, by to przedsięwzięcie było uzasadnione Legnica w wielu dziedzinach wprowadza nowatorskie rozwiązania, jest pod tym względem w czołówce polskich samorządów. Np. jako jedno z pierwszych miast w Polsce wprowadziła oddzielne segregowanie bioodpadów, na co samorządy mają czas do 2021 r. Z czego to wynika?- Racjonalną gospodarkę odpadami prowadzimy cały czas. To jest cel, który został wyznaczony Polsce oraz samorządom i my go realizujemy. Poczyniliśmy duże inwestycje w RIPOK-u, mamy PSZOK-i, gdzie to się dokonuje. Cały czas budujemy system, bo tego nie buduje się z dnia na dzień, ale permanentnie. To ciągły proces. Zostały wyznaczone horyzonty czasowe, w których samorządy muszą osiągnąć określone wskaźniki dotyczące poziomu recyklingu. Zabraliśmy się za to z odpowiednim wyprzedzeniem, by nie robić tego na ostatnią chwilę, w pośpiechu. Tak podchodzimy i podchodziliśmy do wielu kwestii. Tak było np. z usuwaniem azbestu. To nie jest łatwe, bo jeśli ktoś stosuje nowatorskie rozwiązania, zaczyna coś robić jako pierwszy, to na nim skupia się uwaga, pretensje tych, którzy nie chcą zmian. Ale tacy, jak my, budują postęp, choć płaci się za to cenę w postaci krytyki ze strony tych, którzy nie mają wiedzy na poruszany temat, ale mają dużo złej mnie to konsekwentna i odpowiedzialna realizacja polityki rozwoju miasta, w różnych obszarach. Dobre zarządzanie miastem nie polega na tym, żeby mieszkańcom dawać błyskotki, jak najwięcej im obiecywać, rozdawać. Polega na braniu odpowiedzialności za decyzje i na wyznaczaniu oraz realizacji celów, które służą miastu i jego mieszkańcom. Mamy mądrych, bardzo oddanych i budujących nasze miasto obywateli. Dlatego swe cele wyznaczam sobie w oparciu o dialog z mieszkańcami. Ten dialog trwa permanentnie. Od 16 lat regularnie spotykamy się z mieszkańcami różnych dzielnic, rozmawiamy z nimi, po pół roku czy po roku idziemy w to samo miejsce i mówimy im, co zrobiliśmy, a czego nie i dlaczego, co będziemy robić. Mam ciągły kontakt z mieszkańcami. To jest mój profil na Facebooku, to są spotkania na ulicy, to są wyjścia do ludzi, chodzę w różne miejsca, jeżdżę z mieszkańcami na rowerach. Przyświeca mi hasło: żeby być cały czas z mieszkańcami, dla mieszkańców i wśród mieszkańców. Sztuką jest połączyć inwestycje służące rozwojowi miasta z lokalnymi potrzebami mieszkańców. Spotkania z nimi uczą też pokory. Z punktu widzenia ich codziennego życia nie są najważniejsze duże inwestycje za 50 czy za 60 mln zł, ale to, czy chodnik jest równy przy ich bloku, czy rynna nie cieknie albo jak klatka schodowa czy ich budynek wygląda, czy jest miejsce w przedszkolu czy żłobku. To jest ich codzienność, na tym skupiają uwagę, chcą, żeby to w pierwszej kolejności było załatwione. Dlatego ta nasza dywersyfikacja zaspokajania potrzeb w mieście jest olbrzymia. Miasto jest niekończącą się opowieścią, bo zmieniają się oczekiwania mieszkańców, otoczenie, jest olbrzymi postęp cywilizacyjny, kulturowy. To wszystko składa się na to, że nasze miasta, wspólnoty, będą musiały cały czas się rozwijać. Rozmawiał Jacek Krzemiński O pirackim radiu dla młodzieży prowadzonym w Legnicy przez siwego pana z długimi włosami zrobiło się głośno w pierwszych tygodniach 1997 roku, kiedy wrocławski oddział telewizji publicznej wyemitował reportaż o jego działalności. Taka reklama stacji nadającej bez stosownych zezwoleń nie mogła się podobać odpowiedzialnym za porządek w eterze urzędnikom. Machina ruszyła po raz trzeci… Leciała właśnie audycja Wasze prezentacje muzyczne. Drzwi były otwarte, nagle wpada z tuzin policjantów z dwoma pracownikami PAR – relacjonował w „Gazecie Dolnośląskiej” Zbigniew Tymyk, twórca Muzycznego Radia Legnica. W ten sposób w czwartek, 6 marca 1997 roku, zakończyła się historia liczącego sobie ćwierć wieku Studia pana Zbyszka z perspektywy Warszawy okazało się niewykonalne. Tutaj o nadającym z przerwami od 1972 roku pasjonacie nikt nie słyszał. Nieco lepiej było we Wrocławiu, gdzie niektórym przed laty rzuciły się w oczy artykuły o zamknięciu jego radia. Wciąż jednak brakowało najmniejszego śladu, pozwalającego dojść jak po nitce do kłębka. Wizyta w Legnicy początkowo też nie napawała optymizmem – przy stu tysiącach mieszkańców niegdysiejszej „Małej Moskwy” dalej zapowiadało się to jak szukanie igły w stogu siana. Tutaj co prawda nazwa „Studio A” nie wywoływała już zdziwienia, niektórzy twierdzili nawet, że całkiem niedawno widzieli jego twórcę na ulicy… ale jak się z nim skontaktować? Gdzie mieszka? Te pytania wciąż pozostawały bez odpowiedzi. Gdy dotarłem do jednego z tak wskazanych miejsc nie miałem przekonania czy kończący się właśnie czterodniowy pobyt na Dolnym Śląsku zakończy się sukcesem. Ciąg wiekowych kamienic, nieopodal tory kolejowe… czy to byłoby dobre miejsce do tworzenia radia? Ale innych pomysłów już nie miałem. W podwórzu spotkałem dwie kobiety dokarmiające miejscowe koty. Jako nietutejszy od razu wzbudziłem zainteresowanie, więc czym prędzej zapytałem: Przepraszam, czy kojarzą panie czy gdzieś tutaj nie nadawało dwadzieścia lat temu nielegalne radio? – może zabrakło mi przekonania, ale były to już ostatnie chwile, które mogłem poświęcić na poszukiwania. – A tak, było, pan Zbyszek nadawał – odpowiedziały niemal jednocześnie. – I on nadal tutaj mieszka? – nieśmiało zapytałem. – Tak, na trzecim piętrze, na tamtej klatce – powiedziała jedna wskazując ręką skrzypiące schody jednoznacznie przywoływały w pamięci utrwalone w literaturze opisy skradania się bohaterów do tajemniczych komnat w opuszczonych pałacach. Z każdym stopniem w głowie rodziły się nowe myśli: – Czy będzie chciał rozmawiać? Czy pamięta jeszcze tamte czasy? Czy nie potraktuje mnie jak intruza? Stanąłem przed drzwiami i zapukałem. Po chwili otworzył. Wyglądał zupełnie jak w telewizyjnym reportażu sprzed lat – długie siwe włosy, duże okulary… W środku czas również się zatrzymał. Na ścianach plakaty z Popcornu i Bravo z wizerunkami grup A-HA, Big Mountain, Roxette, Guns’n’Roses, Queen, Scorpions czy Slayer, obok biurka szafka z płytami – a tam Armia i Boney M, Bajm i AC/DC, Elvis Presley i Ryszard Rynkowski, Czerwone Gitary i Queen, De Mono i Metallica, Anna German i Bryan Adams, Budka Suflera i Dire Straits, Iron Maiden i The Best Of Disco Polo – na podłodze, nieco w nieładzie, pudła ze sprzętem i taśmami. To tylko część, większość musiałem przenieść, bo stropy w kamienicy robią i rusztowanie musieli wstawić – tłumaczył. Na biurku miksery Elektronika PM-821 i Mc Crypt 2020/2, odtwarzacze kompaktowe, magnetofony, mikrofony, lampka ON AIR… i zegar, którego wskazówki zatrzymały się na godzinie 12:01. Jak byłem malutki całkiem, to rodzicom rozebrałem zegarek, bo chciałem zobaczyć dlaczego on chodzi… zegarek już poszedł na amen – pogrążył się we wspomnieniach pan Zbyszek – A później, co to się dzieje? Stoi skrzynka, a to był odbiornik radiowy, i tam słychać głos… Odpowiedź na to pytanie przyniosła literatura fachowa – czasopisma krótkofalarskie i rosyjskie książki, które zdobywał od stacjonujących w Legnicy żołnierzy radzieckich. Przyswajanie zawartej w nich wiedzy szło mu nadzwyczaj gładko – już w wieku piętnastu lat potrafił sprawić, żeby zepsute radio znów zaczęło grać. Równocześnie rozwijał swoją drugą pasję – muzykę. Jeśli chodzi o Radio Luksemburg, no to były przeboje… nie było wtedy MTV – rozmarzył się – na ówczesne czasy to była rewelacja! Połączenie radia i muzyki po jakimś czasie zrodziło kolejne pytanie: Jak było Radio Karolina, na wodach międzyterytorialnych stało i nadawało programy, to dlaczego by czegoś takiego nie zrobić na przykład tutaj, w Legnicy? – kołatało mu się w głowie. Był rok 1972. Nie było wtedy jeszcze „Sygnałów Dnia”, najwyższego na świecie masztu w Konstantynowie koło Gąbina, a kolorowa telewizja w Polsce miała ledwie kilka miesięcy. Części do aparatury, według oficjalnej wersji przedstawionej prokuratorowi, kupiłem na targu, a w rzeczywistości tam gdzie wszyscy w Legnicy zaopatrywali się w towary, których nie było na rynku – opowiadał „Panoramie Legnickiej” w roku 1995 – Złośliwi twierdzą, że można tam było kupić nawet czołg, ale mnie wystarczyły lampy. Miał wtedy 27 lat. Nadawał muzykę. Początkowo nieregularnie, później – gdy zorientował się, że ma słuchaczy – systematycznie. Na początku to prawie w ogóle nie mówiłem, tylko nadawałem muzykę. Puszczałem AC/DC, Budgie, Nazareth, Pink Floyd – wspominał w „Gazecie Legnickiej” z października 1991 roku. Trwało to do grudnia 1973 roku. W dniu 6 grudnia 1973 r. organa MO w Legnicy uzyskały informację, że oskarżony posiada w swoim mieszkaniu radiowy aparat nadawczy, przez który nadaje, o różnej treści, audycje radiowe. Po uzyskaniu tejże informacji 9 grudnia zostało dokonane przeszukanie, w czasie którego istotnie zakwestionowano sprawny radiowy aparat nadawczy oraz teksty nadawanych audycji radiowych – włączoną do akt notatkę Milicji Obywatelskiej relacjonował legnicki tygodnik „TO” z 22 listopada 1990 roku. I dalej: Przesłuchany w charakterze podejrzanego wyjaśnił, iż w okresie 1972 roku skonstruował radiowy aparat nadawczy i posiadał go bez zezwolenia właściwych organów państwowych do 9 grudnia 1973 r. W tym też okresie nadał około 100 audycji radiowych. Podejrzany aparat ten nazwał „Radio Karolina x1 – studio A”. Radio to było sprawne i w czasie przeszukania nadawana była przez niego audycja radiowa. Również z ekspertyzy wynika, że radio było sprawne – głosił cytowany przez periodyk akt oskarżenia z roku 1974. Ostatecznie pan Zbyszek nie trafił do więzienia, ale marzenia o nadawaniu odłożył w kąt na długie lata… Wtedy na pierwszy plan ponownie wysunęła się muzyka. Były legnickie zespoły, jak Urząd Celny, Kodeks czy Strefa Destrukcji. Jak mieli jakieś koncerty czy na salach prób, to z magnetofonem – Damą Pik czy innym 2405 – szło się na próbę i nagrywało – wspominał Tymyk. Teraz te nagrania to niekiedy jedyny ślad po działających przed laty kapelach. Tutaj mam z Legnickiego Centrum Kultury podziękowanie – podał mi przygotowane na papierze firmowym LCK pismo z 2011 roku podpisane przez zastępcę dyrektora Marcina Andrzejewskiego. Dziękuje w nim za przekazaną placówce płytę z utworami zespołów z Legnicy i Lubina podkreślając jak wspaniały i ekscytujący jest to latach niespokojna dusza radiowca jednak ponownie dała o sobie znać. Był rok 1985. Technika poszła do przodu – lampy zostały zastąpione przez tranzystory, a słuchacze coraz częściej decydowali się na odbiór radia w zapewniającym lepszą jakość przekazu paśmie UKF… Trudno było o półprzewodniki, ale odpowiednie kontakty z żołnierzami Armii Radzieckiej i… załatwili – śmiał się pan Zbigniew – Nie wiem skąd oni wzięli, w każdym razie potrzebnych rzeczy akurat nie znalazłem w tych nadajnikach, które oni tam mieli. To trochę się posztukowało i się zrobiło nadajnik na radzieckich tranzystorach. To miało jakieś 10 W i akurat na Legnicę starczyło. Kiedy słuchałem tej opowieści zastanowiło mnie, że żaden z żołnierzy nie zainteresował się do czego te elementy zostaną wykorzystane. Ichnie radio nadawało na swoich częstotliwościach, ja tylko z tych radiostacji wybierałem części, które mi były do mojego nadajnika potrzebne – tranzystory, kondensatory wysokonapięciowe, wyłącznie to – wyjaśniał Tymyk – Skąd taki zwykły żołnierz z łączności, bo tu była jednostka łączności wojskowa, miał wiedzieć do czego ja to wykorzystam? Ze znalezieniem dogodnego miejsca na skali również nie było problemu. Kiedyś na UKF-ie trzy programy były, to miejsca było bardzo dużo. Mogłem sobie wskoczyć tu, tu, tu czy tu, a na ogół to tak w środek pasma – zmieniając stację ktoś znajdzie, posłucha, jakaś dobra muzyka, to zapamięta i sobie razem „Studio A” nadawało nieco ponad rok. W lutym 1986 roku na skali znalazła je i posłuchała Służba Bezpieczeństwa, ale niezależny od aparatu państwowego przekaz nie przypadł jej do gustu. Tam stałem, pod ścianą, z łapkami w górze, a oni tutaj buszowali. Z kulturą robili, z kulturą, ale pilnowali mnie, żebym przez okno czasem nie wyskoczył – wspominał Tymyk w „Gazecie Legnickiej”. Tym razem akt oskarżenia brzmiał: W okresie od stycznia 1985 do lutego 1986 bez wymaganego zezwolenia posiadał aparat nadawczy, którym się posługiwał, emitując swoje programy w paśmie UKF. Wszystko odbyło się wyjątkowo szybko. Już 26 marca 1986 roku wiceprokurator rejonowy Ewa Zalewska nakazała zwrot dowodów rzeczowych – z wyjątkiem nadajnika z modulatorem – z uwagi na to, że zabezpieczone przedmioty nie służyły do popełniania przestępstwa. Dwa dni później wydany został wyrok: Warunkowo umorzyć postępowanie karne w stosunku do podejrzanego, ustalając okres próby na 2 lata. Nadający musiał się także zobowiązać, że nie będzie więcej tego robił, za co poręczyli koledzy z próby minął wzorowo… kolejne kilkanaście miesięcy również, ale w tym czasie rzeczywistość w Polsce diametralnie się zmieniła. Zew radiowca obudził się po raz trzeci. Chodziłem tu i tam, patrzyłem – młodzież nie miała co robić, szlajała się po ulicach, w bramach paliła i inne rzeczy… Pomyślałem sobie, może by wrócić do radia. Tak też zrobił. Początkowo nadawał sam o stałych porach – od dziewiętnastej do północy – ale nieregularnie, w zależności od tego którą zmianę miał w Hucie Miedzi, gdzie pracował przy wytopie kamienia miedziowego z rudy miedzianej. Robił też regularną przerwę w wakacje, a czas ten poświęcał na konserwację sprzętu. Aby częstotliwość nie pozostawała pusta dogadał się nawet z innymi legnickimi piratami, żeby z niej korzystali, gdy on nie nadawał. Na dłuższą metę współpraca jednak się nie układała. Doszło do tego, że są jakieś studia zupełnie amatorskie i grają właśnie na tym paśmie, na którym ja pracuję od półtora roku, czy nawet dłużej – żalił się w październiku 1991 roku „Gazecie Legnickiej”. Ostatecznie „Studio A” przeniosło się z 68,35 MHz na 66,10 MHz. Potem przez niewykorzystaną część doby retransmitował obecne już na satelicie, ale wówczas jeszcze lokalne krakowskie Radio RMF FM. Nie trwało to jednak długo. Przyjechali tutaj z RMF-u i powiedzieli, że można nawiązać z nimi współpracę, tylko, że większość programu miałaby być ich, a mniejszość moja – relacjonował pan Zbigniew – No to się oczywiście nie zgodziłem. Wkrótce potem sygnał RMF FM został zastąpiony przez Sky czasem do współtworzenia programu Tymyk zaprosił słuchaczy. Tutaj był pokój, w którym goście czekali na wejście do studia – przeszliśmy do dość dużego pomieszczenia, dziś niemal w całości wypełnionego różnego rodzaju sprzętem i nośnikami. Pod oknem znalazły się jednak dwa wolne stołki. Usiedliśmy. Jedni chcieli jednego rodzaju muzyki słuchać, drudzy coś innego – kontynuował wątek audycji – Trzeba było jakoś tak posegregować, odpowiednio poustawiać, żeby to miało ręce i nogi. W związku z tym była ramówka, ja wysyłałem zaproszenia, że na godzinę tą i tą mają przyjść swoją muzykę prezentować. I ta młodzież przychodziła. Wtedy też wydłużony został czas emisji legnickiego programu. W zależności od tego czy im się chciało siedzieć czy nie, ale na ogół to była satysfakcja, że się tu się gra, a tam ktoś słucha – opowiadał twórca „Studia A”. Jeśli ktoś zdobył jego zaufanie, dostawał klucze i mógł nadawać również wtedy, kiedy pan Zbigniew pracował. Ale takich osób nie było wiele. Należał do nich pochodzący spod Legnicy Paweł Kucharski, który od pewnego momentu bardzo zaangażował się w działalność wcześniejszych wpadkach Tymyk dbał o konspirację. Ale jak pogodzić zapraszanie osób do studia z nieujawnianiem adresu na antenie? To było tak, że było mówione do mikrofonu, żeby się zebrali pod basztą legnicką – wyjaśniał – Paweł szedł po nich, przyprowadzał tutaj, i oni sobie siedzieli, co mieli do zaprezentowania, to zaprezentowali, a po skończonej prezentacji normalnie szli do domu. Do zadań Kucharskiego należało też przynoszenie listów od słuchaczy. Te trafiały do specjalnej skrzynki wystawionej na stoisku muzycznym w sklepie MADEX przy ulicy Najświętszej Maryi Panny, dawnej Rosenbergów. Tam też słuchacze zostawiali kasety z prośbą o ich odtworzenie. Ale radio nie opierało się tylko na przesyłanych i przynoszonych propozycjach. Ten pan, który tam sprzedawał, odkładał mi takie aktualne przeboje – wyjaśniał pan Zbigniew – I ja to brałem, kupowałem za własne pieniądze – na wypłatę po kilkanaście kaset. No bo kto by chciał słuchać staroci? Teraz pełno tego mam w założeniem było zero reklam, polityki i religii. Wśród audycji stale pojawiających się na antenie znalazły się „Prezentacja muzyczne”, „Listowne pozdrowienia” i „Płyta nocy”, ale przez ramówkę przewinęły się też takie pozycje, jak „Szum starej płyty” czy „Muzyka, której boją się babcie”. Przez radio można było także kogoś poznać. Raz ogłosiłem, bo list wydawał się autentyczny, że fajna babka szuka chłopaka i co się okazało? Pod wskazanym adresem mieszkała starsza pani, a właściwie to już babcia i wcale nie szukała dziadka – żalił się pan Zbigniew w „Panoramie Legnickiej” z 12 lipca 1995 roku. Połączenie telefoniczne ze studiem w tamtych czasach nie było możliwe – nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale przede wszystkim dlatego, że wówczas Tymyk nie doczekał się jeszcze na podłączenie linii do jego działalności podchodzili przychylnie. Tu w kamienicy nikomu nie przeszkadza, na początku, jak zmontował ten nadajnik, to były zakłócenia w odbiorze telewizji, ale od razu coś poprawił i jest wszystko w porządku – mówili dziennikarzowi „Słowa Polskiego”. Dziwili się tylko, że świata poza nią nie widzi. Zamiast się ubrać porządnie, mieszkanie sobie wyremontować, to on każdy zarobiony grosz w to radio pakuje. Całymi dniami przecież w hucie pracuje, tam nie ma lekkiej roboty, wraca potem zmęczony i zamiast sobie na tapczanie poleżeć, odpocząć trochę, to on audycję prowadzi – cytowała ich gazeta z 2 września 1994 roku. Kasia, córka sąsiadki, była lektorką i czytała listy – uzupełnił Tymyk – później poszła do eL-ki i tam prowadziła programy dla realizacja pasji trwała trzy lata. W 1993 roku weszła w życie uchwalona przez Sejm ustawa o radiofonii i telewizji nakazująca nadawcom uzyskanie koncesji, którą wydawała nowo utworzona Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. W podaniu o koncesję Tymyk musi wypełnić takie rubryki jak „studium ekonomiczno-finansowe” czy „bilans i rachunek wyników za ostatni rok kalendarzowy”. Pisze listy do kuratorium i prezydenta miasta. Zebrał już ponad tysiąc podpisów popierających Studio „A” – pisała „Gazeta Robotnicza” z 13 września 1993 roku. Z ustaleń dziennikarza wynikało, że do rozpoczęcia legalnej działalności Tymyk powinien zainwestować sto milionów w homologowany nadajnik i mieć kilkadziesiąt milionów na opłacenie dokumentu, tymczasem w Hucie zarabiał ledwie trzy miliony… Z pismami nie było problemu: W sprawie wydania wstępnej zgody na lokalizację nadajnika […] informuję, że przedmiotową lokalizację opiniuję pozytywnie, nie budzi ona zastrzeżeń ze względów urbanistycznych – napisał wiceprezydent Legnicy Eugeniusz Koszka. Po zapoznaniu się z pismem dotyczącym wydania oświadczenia w sprawie radia stwierdzam, że nie widzę przeszkód, które uniemożliwiłyby zaistnienie tego medium. W związku z tym akceptuję formułę radia – to z kolei prezydent miasta Edward Jaroszewicz. Jak zauważył dziennikarz „Gazety Robotniczej”, pan Zbigniew wpędził Radę w konfuzję, po przesłuchaniu „Słowo Polskie” cytowało wiceprzewodniczącego KRRiT Macieja Iłowieckiego: Oto dylemat: czy przyjmować wyłącznie profesjonalistów nastawionych na komercję, czy przyznać koncesję zapaleńcowi. Rada zdecydowała się na tę pierwszą opcję. I tak częstotliwości nie dostałem, bo nie było czy ja nie miałem pieniędzy na opłatę koncesyjną – żalił się Tymyk – Bo to wszystko kosztowało, a skąd ja miałem te pieniądze brać? Pracowałem, kupowałem te kasety, potrzebny sprzęt – korektory, różne inne rzeczy, żeby ta muzyka była stereofoniczna i dobrej jakości. Mimo braku koncesji nie zakończył jednak działalności. Nie wiem co będzie dalej, aż boję się myśleć – mówił w wywiadzie ze „Słowem Polskim” we wrześniu 1994 roku – Bo ja, widzi pani, nie chcę wbrew prawu działać. A tego jednego nie rozumiem, no bo czy jak ktoś coś dobrego robi, to należy go stłamsić dlatego, że on coś z siebie daje? A może będzie inaczej? Czemu mają mi szkodzić, skoro ja nic złego nie trwał przez kolejne lata… aż zainteresowała się nim telewizja. Najbardziej bolesne było to ostatnie zamknięcie, bo jak rąbnęli z grubej rury, to już się skończyło… Żeby nie ten wywiad w telewizji… – zastanawiał się po latach Tymyk – Państwowa Agencja Radiokomunikacyjna przyjechała do Legnicy, do mieszkania wparowała, mieli urządzenia do mierzenia częstotliwości i mocy, takie wielkie pudło dźwigali, podłączali do tego mojego nadajnika, żeby mieć udokumentowanie do rozprawy sądowej. Pozabierali mi wszystko, kasety, rzucali do wora… Po rozprawie za małą szkodliwość społeczną zapłaciłem jakieś tam pieniądze na biedne dzieci i tak się to skończyło. Miałem dosyć…Gdy piszę te słowa mija niemal dwadzieścia lat od zniknięcia z eteru „Studia A”. Przez te dwie dekady pan Zbigniew nie wracał w rozmowach do czasów, gdy nadawał, choć – jak przyznał – radia nadal mu brakuje. Ja powiem tak, nie mając żadnej rodziny musiałem z kimś mieć jakiś kontakt, nie? Do dziś o przeszłości nie dają mu zapomnieć jego słuchacze, choć listów już nie przysyłają. Przedwczoraj na poczcie jakiś facet do mnie mówi – o, jaki podobny głos, pan Zbyszek, „Studio A”? – po tylu latach mnie po głosie rozpoznał – wtedy byłem szczylem – mówił – teraz pracuję na budowie. Dziś Tymyk nie chodzi już do huty, jest na emeryturze. Nadal jednak zajmuje się kolekcjonowaniem muzyki – nagrywa koncerty, choć już nie w terenie, a te transmitowane w telewizji. Ale duch radiowca nadal w nim drzemie… Gdy już wychodziłem zagadnął mnie: Co zrobić teraz, żeby nadawać? Ale adres na mapie Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookie i podobnych technologii w celach statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. W programie służącym do obsługi Internetu można zmienić ustawienia dotyczące plików z tego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących plików cookie oznacza, że będą one zapisane w pamięci informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności. Korzystanie z portalu oznacza akceptację powyższych warunków Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski zaprasza na kolejne spotkanie konsultacyjne z cyklu „Bliżej legniczan i ich spraw”. Odbędzie się ono we wtorek, 13 maja, w Szkole Podstawowej nr 7 przy ul. Polarnej 1 o godzinie Tym razem w debacie o sprawach lokalnych i dotyczących całego miasta brać będą udział mieszkańcy osiedli Kopernik I i II. Prezydentowi towarzyszyć będą jego zastępcy, dyrektorzy wydziałów Urzędu Miasta, Zarządu Dróg Miejskich, Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej, Straży Miejskiej i policji. Prezydent zapozna mieszkańców z realizacją postulatów, jakie zgłoszono na spotkaniu konsultacyjnym przed rokiem. Wówczas wnioski dotyczyły bezpieczeństwa, remontów chodników i nawierzchni dróg oraz czystości i porządku na osiedlach. Opublikował: mbanaszkiewicz_l | Dodano: | Wyświetleń: 159 Powrót na listę aktualności Legnica Utworzono: 03 wrzesień 2020 Jakub Należny 1. września został powołany na stanowisko pełnomocnika prezydenta Legnicy ds. dzieci i młodzieży w wydziale promocji i komunikacji społecznej Urzędu Miasta. Jakub Należny rozpoczął pracę w legnickim magistracie w marcu 2017 r. Tworzył Centrum Wolontariatu Miejskiego #TEAMLegnica. Wolontariusze pod naszym patronatem brali udział w wielu akcjach. Sprzątali tereny miejskie, porządkowali cmentarz komunalny, pomagali przy imprezach sportowych i kulturalnych, prowadzili działalność charytatywną. Podczas pandemii zaangażowali się w pomoc seniorom. W ramach działań CWM zorganizowane zostało I Regionalne Forum Wolontariatu. - Dzieci i młodzież są bardzo ważnymi mieszkańcami naszego miasta – mówi Jakub Należny. – Mają wiele swoich oczekiwań oraz problemów, czemu dawali wyraz w ankietach. Będę starał się spełniać ich oczekiwania i rozwiązywać problemy tak, aby czuli się dobrze w Legnicy, ucząc się tu i żyjąc. Będę zawsze ich wysłuchiwał, bo dzięki temu dużo się dowiem i z pewnością wiele nauczę - podkreśla pełnomocnik. Jakub Należny, poza pracą w urzędzie, jest bardzo znanym legnickim społecznikiem. Od kilkunastu lat szefuje Stowarzyszeniu Spynacz, które organizuje wiele akcji dla dzieci, młodzieży i osób starszych. Urząd Miasta Legnicy, Utworzone przez:

gdzie mieszka prezydent legnicy